Rosliny z supermarketu
Nie potrafię nie zajrzeć, przy okazji codziennych zakupów, do działu ogrodniczego w nie ważne w jakim sklepie czy supermarkecie jestem.

Choćby na 15minut, choć obejrzałam już wszystko pięć razy przy poprzedniej wizycie, choć... kupiłam już wszystko co dałam rade zatargać do mieszkania w plecaku. Bo prawie zawsze kończy się to tak samo, cebulka, mała paczka nasion, a może nawóz albo roślinka, ale ta najmniej
sza, ta z masowej produkcji, ta w kwadratowej doniczce P9 albo i z otrząśniętym z ziemi i okręconym w folie korzonkiem.
I widzie, nie tylko ja!
A później, w pełni lata, w poważnym, pełnowymiarowym i profesjonalnym sklepie ogrodniczym, czy w szkółce
roślin słyszę jaka to marnizna, jakie wyrzucanie pieniędzy w błoto bo na pewno nic się nie przyjmie, przemarznie i zgnije. I że czego można się spodziewać za tą cenę.
Ja wiem, że dobry ogrodnik-sprzedawca daje mi pewność odmiany, czyli że faktycznie kupuję to, co kupuję, że doradzi, że dba o rośliny na sprzedaż jak o te we własnym ogrodzie i że nie stosuje upiększających sztuczek.
Fakty jednak są takie, że statystycznie o wiele więcej roślin kupuję w supermarkecie postanowiłam więc
przeanalizować, czy więcej na tym tracę czy korzystam.
Fakt 1- PLUS DLA SUPERMARKETU - supermarket jest blisko, a rośliny kupuje przy okazji innych zakupów. Bardzo, bardzo rzadko (w tym roku raz) jadę do supermarketu specjalnie po rośliny. Natomiast sklep ogrodniczy, nie wiem czy tylko w mojej okolicy, ale te najlepsze, tzn. najlepiej zaopatrzone są właściwie poza miastem, a jak już do takiego sklepu dotrę i wejdę to bez doniczki nie wyjdę.
Fakt 2 -PLUS DLA SUPERMARKETU - niska cena, oczywiście nie zawsze i nie na wszystko, ale przykłady są jednoznacznie na plus. Z tegorocznych zakupów:
Fakt 3 - PLUS DLA OGRODNICZEGO - "zgodność towaru z opakowaniem", ale to dotyczy tylko naprawdę dobrych sklepów ogrodniczych. W supermarkecie jak się coś pomiesza to stoi tak aż ktoś kupi, ostatecznie to każdy sam ogląda i decyduje się na zakup. Myślę tez, że sklep ogrodniczy ma tu pewną przewagę wynikająca z tego, że zazwyczaj sprzedaje rośliny w pełni "rozkwitu", rośliny które się tam znajdują w pełni prezentują swoje cechy i o wiele łatwiej jest je zidentyfikować niż w przypadku częstych w supermarketach, kłączy i nagich korzeni.
Fakt 3 - PÓŁ na PÓŁ - jakość i wynikające z tego "przyjmowanie się". Tu sprawa jest bardziej złożona, jeśli chodzi o rośliny ze szkółek/sklepów ogrodniczych w zdecydowanej większości są to rośliny zadbane, utrzymywane w dobrej, naturalnej kondycji. Mam tu namyśli to, że sklepy ogrodnicze powinny izolować rośliny chore czy zaatakowane przez szkodniki, powinniśmy więc kupić roślinę zdrową - w supermarkecie możemy polegać tylko na własnym osądzie. Rozwój roślin w sklepie ogrodniczym zazwyczaj jest zgodny z rozwojem danego gatunku w naturze czy ogrodzie, dlatego roślina wysadzona do gruntu szybko się przyjmuje bo nie doznaje szoku, różnicy temperatury czy czasu nasłonecznienia. Rośliny sprzedawane w sklepach ogrodniczych są także racjonalnie hodowane, czyli są podlewane zależnie od potrzeb i warunków atmosferycznych, jeśli jest taka potrzeba są także nawożone. A w supermarkecie raczej nie należy się łudzić że ktoś sprawdza stan podłoża całej palety tuj czy róż w workach, osobiście wątpię czy są one w ogóle podlewane (mówię tu o sezonowo sprzedawanych roślinach, supermarkety budowlano/ogrodnicze maja swoje metody), jeśli chodzi o nawozy to większość supermarketowych roślin ma podłoże mocno wzbogacone perlitem(nawozem) pewnie dzięki temu roślinom udaje się jakoś przeżyć transport i późniejsze trudne warunki.
Powiedziałabym, że rośliny pochodzące ze specjalistycznych sklepów ogrodniczych zazwyczaj są w dobrym, naturalnym stanie. Wśród roślin z supermarketu wyróżniłabym dwie grupy. Pierwsza to rośliny umęczone, połamane, podsuszone albo przelane, wyblakłe i wyciągnięte z braku słońca. Druga to rośliny przepiękne, ogromne, wybujałe o soczystych kolorach liści i kwiatów. Osobiście polecam te z grupy pierwszej i takie tez kupuje. A to dlatego, że te piękne i dorodne okazy swoją urodę zawdzięczają właśnie nawozom i szklarniowym warunkom, z moich doświadczeń wynika że roślina taka wysadzona do ogrodu szybko traci kwiaty, listki zaczynają jej obsychać i generalnie marnieje. Po pewnym czasie, kiedy się już zahartuje i przyzwyczai do warunków naturalnych odrasta, ale już nie taka piękna. Dla mnie osobiście jest zbyt przykre. Wybieram więc te najmniej marne z marnych. Wymagają one zwiększonej uwagi i troski, zwłaszcza podlewania latem, nawożenia, bardzo dobrze robi im też nowe żyzne podłoże. Bardzo często, zwłaszcza wczesną wiosną, rośliny te są nadmiernie pobudzone panującym w sklepie ciepłem, i mimo że na rabatach leży jeszcze śnieg one już wypuściły listki i rozwinęły się ich pąki, w takim przypadku roślinę wysadzam do dużej doniczki i stawiam w jak najchłodniejszym pomieszczeniu, podlewam i patrze jak się odradzają. Niestety żeby wysadzić je do ogrodu trzeba poczekać, najlepiej do połowy maja, bo późne przymrozki mogą być dla nich bardzo szkodliwe, ale kiedy w końcu trafią do gruntu rosną pięknie i szybko.
I tak na moim parapecie wyczekują maja róże, hibiskus i kwitnące już borówki.
Wnioski, nie sądzę żeby kupowanie roślin w supermarkecie było skazaniem się na porażkę. Rośliny te wymagają jednak specjalnego, a raczej szczególnie troskliwego traktowania w pierwszym miesiącu po posadzeniu, jeśli ktoś chce kupić w lipcu tuje i obsadzić nimi działkę, na która zaglądnie dopiero jesienią, to nie polecam, ale jeśli ktoś jest zapaleńcem i może poświęcić roślinie czas uważam ze rachunek wychodzi zdecydowanie na korzyść supermarketów.
Oczywiście nie odradzam zakupów w wyspecjalizowanych sklepach ogrodniczych, nie do przecenienia jest wiedza i pewność jaką zyskujemy kupując tam rośliny ale tu próbowałam zmierzyć się z tematem roślin z supermarketu więc na tym kończę.

Choćby na 15minut, choć obejrzałam już wszystko pięć razy przy poprzedniej wizycie, choć... kupiłam już wszystko co dałam rade zatargać do mieszkania w plecaku. Bo prawie zawsze kończy się to tak samo, cebulka, mała paczka nasion, a może nawóz albo roślinka, ale ta najmniej
sza, ta z masowej produkcji, ta w kwadratowej doniczce P9 albo i z otrząśniętym z ziemi i okręconym w folie korzonkiem.I widzie, nie tylko ja!
A później, w pełni lata, w poważnym, pełnowymiarowym i profesjonalnym sklepie ogrodniczym, czy w szkółce
roślin słyszę jaka to marnizna, jakie wyrzucanie pieniędzy w błoto bo na pewno nic się nie przyjmie, przemarznie i zgnije. I że czego można się spodziewać za tą cenę.Ja wiem, że dobry ogrodnik-sprzedawca daje mi pewność odmiany, czyli że faktycznie kupuję to, co kupuję, że doradzi, że dba o rośliny na sprzedaż jak o te we własnym ogrodzie i że nie stosuje upiększających sztuczek.
Fakty jednak są takie, że statystycznie o wiele więcej roślin kupuję w supermarkecie postanowiłam więc
przeanalizować, czy więcej na tym tracę czy korzystam.Fakt 1- PLUS DLA SUPERMARKETU - supermarket jest blisko, a rośliny kupuje przy okazji innych zakupów. Bardzo, bardzo rzadko (w tym roku raz) jadę do supermarketu specjalnie po rośliny. Natomiast sklep ogrodniczy, nie wiem czy tylko w mojej okolicy, ale te najlepsze, tzn. najlepiej zaopatrzone są właściwie poza miastem, a jak już do takiego sklepu dotrę i wejdę to bez doniczki nie wyjdę.
Fakt 2 -PLUS DLA SUPERMARKETU - niska cena, oczywiście nie zawsze i nie na wszystko, ale przykłady są jednoznacznie na plus. Z tegorocznych zakupów:
- cebula cylkamenu 2,99zł - w ogrodniczym taniej jak za 10 zł nie widziałam,
- borówka amerykańska 6 zł - w ogrodniczym najtaniej za 12zł
- hibiskus 5zł - w ogrodniczym 12zł
- róże ogromny wybór 4-5zł - w ogrodniczym co najmniej 15zł
Fakt 3 - PLUS DLA OGRODNICZEGO - "zgodność towaru z opakowaniem", ale to dotyczy tylko naprawdę dobrych sklepów ogrodniczych. W supermarkecie jak się coś pomiesza to stoi tak aż ktoś kupi, ostatecznie to każdy sam ogląda i decyduje się na zakup. Myślę tez, że sklep ogrodniczy ma tu pewną przewagę wynikająca z tego, że zazwyczaj sprzedaje rośliny w pełni "rozkwitu", rośliny które się tam znajdują w pełni prezentują swoje cechy i o wiele łatwiej jest je zidentyfikować niż w przypadku częstych w supermarketach, kłączy i nagich korzeni.
Fakt 3 - PÓŁ na PÓŁ - jakość i wynikające z tego "przyjmowanie się". Tu sprawa jest bardziej złożona, jeśli chodzi o rośliny ze szkółek/sklepów ogrodniczych w zdecydowanej większości są to rośliny zadbane, utrzymywane w dobrej, naturalnej kondycji. Mam tu namyśli to, że sklepy ogrodnicze powinny izolować rośliny chore czy zaatakowane przez szkodniki, powinniśmy więc kupić roślinę zdrową - w supermarkecie możemy polegać tylko na własnym osądzie. Rozwój roślin w sklepie ogrodniczym zazwyczaj jest zgodny z rozwojem danego gatunku w naturze czy ogrodzie, dlatego roślina wysadzona do gruntu szybko się przyjmuje bo nie doznaje szoku, różnicy temperatury czy czasu nasłonecznienia. Rośliny sprzedawane w sklepach ogrodniczych są także racjonalnie hodowane, czyli są podlewane zależnie od potrzeb i warunków atmosferycznych, jeśli jest taka potrzeba są także nawożone. A w supermarkecie raczej nie należy się łudzić że ktoś sprawdza stan podłoża całej palety tuj czy róż w workach, osobiście wątpię czy są one w ogóle podlewane (mówię tu o sezonowo sprzedawanych roślinach, supermarkety budowlano/ogrodnicze maja swoje metody), jeśli chodzi o nawozy to większość supermarketowych roślin ma podłoże mocno wzbogacone perlitem(nawozem) pewnie dzięki temu roślinom udaje się jakoś przeżyć transport i późniejsze trudne warunki.
Powiedziałabym, że rośliny pochodzące ze specjalistycznych sklepów ogrodniczych zazwyczaj są w dobrym, naturalnym stanie. Wśród roślin z supermarketu wyróżniłabym dwie grupy. Pierwsza to rośliny umęczone, połamane, podsuszone albo przelane, wyblakłe i wyciągnięte z braku słońca. Druga to rośliny przepiękne, ogromne, wybujałe o soczystych kolorach liści i kwiatów. Osobiście polecam te z grupy pierwszej i takie tez kupuje. A to dlatego, że te piękne i dorodne okazy swoją urodę zawdzięczają właśnie nawozom i szklarniowym warunkom, z moich doświadczeń wynika że roślina taka wysadzona do ogrodu szybko traci kwiaty, listki zaczynają jej obsychać i generalnie marnieje. Po pewnym czasie, kiedy się już zahartuje i przyzwyczai do warunków naturalnych odrasta, ale już nie taka piękna. Dla mnie osobiście jest zbyt przykre. Wybieram więc te najmniej marne z marnych. Wymagają one zwiększonej uwagi i troski, zwłaszcza podlewania latem, nawożenia, bardzo dobrze robi im też nowe żyzne podłoże. Bardzo często, zwłaszcza wczesną wiosną, rośliny te są nadmiernie pobudzone panującym w sklepie ciepłem, i mimo że na rabatach leży jeszcze śnieg one już wypuściły listki i rozwinęły się ich pąki, w takim przypadku roślinę wysadzam do dużej doniczki i stawiam w jak najchłodniejszym pomieszczeniu, podlewam i patrze jak się odradzają. Niestety żeby wysadzić je do ogrodu trzeba poczekać, najlepiej do połowy maja, bo późne przymrozki mogą być dla nich bardzo szkodliwe, ale kiedy w końcu trafią do gruntu rosną pięknie i szybko.
I tak na moim parapecie wyczekują maja róże, hibiskus i kwitnące już borówki.
Wnioski, nie sądzę żeby kupowanie roślin w supermarkecie było skazaniem się na porażkę. Rośliny te wymagają jednak specjalnego, a raczej szczególnie troskliwego traktowania w pierwszym miesiącu po posadzeniu, jeśli ktoś chce kupić w lipcu tuje i obsadzić nimi działkę, na która zaglądnie dopiero jesienią, to nie polecam, ale jeśli ktoś jest zapaleńcem i może poświęcić roślinie czas uważam ze rachunek wychodzi zdecydowanie na korzyść supermarketów.
Oczywiście nie odradzam zakupów w wyspecjalizowanych sklepach ogrodniczych, nie do przecenienia jest wiedza i pewność jaką zyskujemy kupując tam rośliny ale tu próbowałam zmierzyć się z tematem roślin z supermarketu więc na tym kończę.
Jak widać zawsze są plusy i minusy niemniej jednak bardzo duży plus to taki, że rośliny zakupione w szkółce lub sklepie specjalistycznym, ogrodniczym szybciej się przyjmą i nie będą chorowały. Masowość sprzedaży, jakie oferują nam markety to szybkie pozbycie się towaru a szczególnie roślin, które potrzebują odpowiedniej pielęgnacji, dlatego ich cena jest na tyle niska, aby zwiększyć sprzedaż.
OdpowiedzUsuń